Nasza Patronka św. Teresa
od Dzieciątka Jezus
i Najświętszego Oblicza,
jedna z największych świętych
czasów współczesnych,
patronka misji, doktor Kościoła,
była karmelitanką,
żyła więc ukryta za klauzurą,
a swój sposób dążenia do Boga
nazwała „małą drogą".

 

 

Celem „małej drogi" jest świętość,

pełnia miłości, zjednoczenie z Bogiem,

chrześcijańska doskonałość.

            

Bogactwo duchowe ukryte w pojęciu „Małej drogi” dziecięctwa Bożego,

którą szła do Boga św. Teresa od Dzieciątka Jezus,

nie przestaje wciąż skupiać uwagi na sobie wielu ludzi wierzących,

i w dalszym ciągu fascynuje swoją sylwetką duchową,

będąc prawdziwą przewodniczką życia duchowego.

 

 

     Święta Teresa w swoim życiu odkryła prawdę, że sama jest zbyt słaba, aby o własnych siłach osiągnąć doskonałość. Mówiła: „Niepodobna mi stać się wielką, powinnam wiec znosić się taką, jaka jestem, ze wszystkimi swymi niedoskonałościami. Chcę jednak znaleźć sposób dostania się do nieba, jakąś małą drogę, prostą i bardzo krótką. Żyjemy w epoce wynalazków i nie ma już potrzeby wchodzić na górę po stopniach. Otóż i ja chciałabym znaleźć taką windę, która by mnie wyniosła aż do Jezusa, bo jestem zbyt mała, by wstępować po stromych stopniach doskonałości. Windą, która mnie uniesie do nieba są twoje ramiona, o Jezu”.

 

     Zgłębiając dary otrzymane od Boga Teresa odkryła swoje miejsce w Kościele. W nim pragnęła być miłością. Żyjąc w Karmelu w Lisieux starała się przez całe swoje życie pozostać wierna temu powołaniu. Stąd jej postawę cechuje miłość i oddanie Bogu, Kościołowi, zbawieniu dusz ludzkich. Miłością bez granic kochała swoich najbliższych, współsiostry zakonne, a także oddalonych od Boga i Kościoła – grzeszników.

 

Święta zaproponowała na nowo odczytanie ewangelicznego ideału dziecięctwa Bożego i szła „Małą drogą” zaufania Bogu jako Ojcu. Świętość, jaką osiągnęła pragnąc pozostać dzieckiem wtulonym w Boże ramiona zafascynowała wiele osób jej współczesnych. Także i w naszych czasach znajdujemy ludzi, którzy poznawszy jej dorobek duchowy pragną dojść do Boga wybierając „Małą drogę” dziecięctwa i prostoty. Jest ona możliwa do realizacji w życiu każdego chrześcijanina. Nie polega ona na stosowaniu surowych pokut, wyrzeczeń, długich medytacji, do których wielu ludzi nie czuje się predysponowanych lub których praktykowanie wymaga specyficznych warunków życiowych. Teresa proponuje wszystkim – osobom zakonnym i świeckim – drogę prostszą, opartą jednak na głębokim odczytaniu Ewangelii. Pierwszym krokiem na tej drodze jest uznanie własnej małości, zaparcie się siebie, aby móc potem stać się bezinteresownym darem dla Boga i bliźnich. Teresa przypomina wszystkim wierzącym, że trzeba zaakceptować własną ograniczoność i niedoskonałość, iść z miłością i ufnością do Boga, po to, aby On sam mógł nas podźwignąć swoją miłością miłosierną i udoskonalić swoją łaską. Cała trudność „Małej drogi” polega na tym, że trzeba pokonać własny egoizm, wyrzec się pychy w spojrzeniu na siebie i swe możliwości. Piękno duchowości Teresy polega na tym, że ukazuje ona wielkość ojcowskiej miłości Boga. W „Małej drodze” jest mocno obecny element nadziei: trzeba, aby człowiek nie zniechęcał się trudnościami i swymi słabościami w drodze do Boga. Zbawienie jest zawsze darem Bożym. Niedoskonałość i nędza człowieka przyzywa tylko Boże miłosierdzie. Teresa akcentuje mocno prawdę, że Bóg przyszedł do grzeszników i ludzi słabych, że niedoskonałość ludzka pozwala Bogu objawić swoją miłość, która jest zawsze oczyszczająca, umacniająca i udoskonalająca człowieka.

 

Teresa uczy wszystkich pokory wobec Boga. Jest prawdą, że wszyscy zostali wezwani do świętości, której miarą jest Bóg sam (por. Mt 5,48). Zrealizowanie tego powołania jest możliwe nie dzięki własnym, ludzkim wysiłkom człowieka, ale dzięki współpracy z łaską Bożą. Stanąć w prawdzie o sobie, to dla Teresy znaczy uznać konieczność Bożego daru, światła i pomocy w wiernym i owocnym kroczeniu ku Bogu. Teresa przypomina o konieczności cierpliwości i wytrwałości na drodze duchowego rozwoju. Trzeba bardziej zawierzyć Jezusowi niż własnym siłom, żeby móc cieszyć się owocami świętości. Święta z Lisieux uczy prawdy, że do nieba idzie się małymi krokami.

 

Być świętym – podpowiada św. Teresa od Dzieciątka Jezus – to poznać i pokochać ludzi miłością zakorzenioną w Bogu. Święta odkryła prawdę o tym, że Bóg jest Ojcem patrząc na postępowanie swego ojca. Jego miłość pokazała jej niezgłębioną miłość Boga. Teresa ukazuje wartość rodziny chrześcijańskiej jako pierwszego i najważniejszego środowiska wychowawczego i miejsca prawidłowego i naturalnego rozwoju pojęć religijnych i wiary. Z jednej strony stanowi przykład dla ludzi młodych, jak mają szanować i kochać swoich rodziców; zaś przypomina rodzicom o tym, że są pierwszymi i najważniejszymi wychowawcami swoich dzieci.

 

Jej posłannictwo prowadzenia dusz do Boga trwa nadal.

I dzisiaj Święta pragnie dzielić się z Kościołem duchowymi skarbami,

podpowiadając mu niejako „Małą drogę” zaufania dziecięcego do Boga.

W XI rozdziale swoich dziejów duszy, Św. Teresa od Dzieciątka Jezus opisuje swoje poszukiwanie miejsca w Kościele. Punktem wyjścia jej refleksji były słowa św. Pawła zawarte we fragmencie 1 Listu do Koryntian. Paweł mówił w nim o Kościele jako o Mistycznym Ciele Chrystusa. Ciało to składa się z wielu członków, które spełniają w nim różne funkcje i zadania. Różnorodność zadań i funkcji jest konieczna dla sprawnego działania tego organizmu, jakim jest wspólnota Kościoła.

     

Przez pewien czas Teresa nie umiała odkryć tego, kim ma być w Kościele i jakie szczególne zadania ma do spełnienia, tak, aby jej życie przyczyniało się do wzrostu całego Ciała Chrystusa. Pod wpływem Hymnu św. Pawła o miłości (zob. 1 Kor 13), odkryła, że najwyższa doskonałość polega na wiernym kroczeniu drogą miłości. Odkryła, że w ciele, jakim jest Kościół, najważniejszą rolę pełni serce. Pisze: Miłość dała mi klucz do mego powołania. Zrozumiałam, że jeżeli Kościół jest ciałem złożonym z różnych członków, to nie brak mu przecież najbardziej szlachetnego, najniezbędniejszego ze wszystkich organów: serca. Zrozumiałam, że ma serce i to serce płonie miłością.

 

Medytując nad tym, czym jest miłość w życiu Kościoła, Ciała Chrystusa, Teresa zrozumiała, że jej powołaniem jest właśnie miłość. Nareszcie znalazłam moje powołanie. Powołaniem moim jest miłość. O, tak, mam już miejsce w łonie Kościoła i Ty sam, o mój Boże, wskazałeś mi to miejsce: w sercu Kościoła, Matki naszej, będę miłością.

 

Teresa Martin od wczesnego dzieciństwa pragnęła zostać wielką świętą w Kościele Chrystusowym. To pragnienie realizowała postępując „Małą drogą” w całkowitym zaufaniu i posłuszeństwie Duchowi Świętemu oraz prawdzie zawartej w Słowie Bożym.

 

Jednak idąc „Małą drogą” ciągle poszukiwała czegoś więcej. W jej duszy wciąż wzrastały pragnienia, które sięgały nieskończoności: chciałabym przebiegać ziemię, głosić Twe imię i umieszczać w ziemi niewiernych Twój chwalebny Krzyż. Ale, o mój Ukochany, jedno posłannictwo mi nie starczy, chciałabym w tym samym czasie głosić Ewangelię w pięciu częściach świata, aż po najbardziej odległe wyspy.

 

To nie były tylko pragnienia czy marzenia. Jej serce wciąż wyrywało się do Chrystusa, toteż nie spoczęła, dopóki nie znalazła swego miejsca w Kościele, którego ciągle poszukiwała. Oto pewnego wrześniowego dnia 1896 roku, podczas lektury Pisma Świętego znalazła to, czego szukała. Zatem, uniesiona szałem radości, zawołałam: O Jezu, Miłości moja... nareszcie znalazłam moje powołanie, moim powołaniem jest miłość!.. Tak, znalazłam swoje miejsce w Kościele, a to miejsce, mój Boże, Ty sam mi ofiarowałeś... W Sercu Kościoła, mojej Matki, będę Miłością.... w ten sposób będę wszystkim i moje marzenie zostanie spełnione!!!

 

W Sercu Kościoła, mojej Matki będę Miłością – mówiła Teresa. Sercem Kościoła jest Jezus Chrystus i w tym właśnie Sercu była Miłością. Serce Jezusa jest znakiem symbolizującym Jego miłość do ludzi. W sposób szczególny ta miłość manifestuje się w momencie śmierci na krzyżu. Właśnie wtedy objawia miłość przeobfitą, wierną, wieczną – potwierdzoną przez Przymierze Boga ze swoim ludem. Jest to miłość posunięta aż do granic niemożliwości – rozciąga się ona również na wrogów.

 

Święta Teresa od Dzieciątka Jezus całkowicie zanurzyła się w miłującym Sercu Jezusa, dlatego tak głęboko i szeroko zrozumiała swoje powołanie i zadania zeń wypływające. Dla niej żyć to znaczy miłować. Wszystkie jej czyny wypływały z miłości i dobrej woli. Zachowywała w pełni Bożą naukę, żyła nią, a nade wszystko współpracowała z Bożą łaską, dlatego Bóg objawił jej stopniowo misję, jaką miała spełnić w Kościele. Teresa wyznaje: Miłość dała mi klucz do mojego powołania. Zrozumiałam, że Kościół posiada Serce i że to Serce płonie miłością, że jedynie Miłość pobudza członki Kościoła do działania.

To miłość umieściła ją w centrum życia Kościoła. Rozumiała, że żyć w sercu Kościoła, to uchwycić od razu w całej rozciągłości i bogactwie plan zbawienia, to złączyć się z rytmem zapału i wzlotu, przyjęcia i misji, w których wyraża się w czasie i przestrzeni miłość Kościoła.

 

Jej miłość do Boga i bliźnich to bezinteresowny dar z siebie, to ciągłe dawanie siebie Umiłowanemu przez bliźnich. Jeśli człowiek prawdziwie zakocha się w Bogu, szybko dochodzi do miłości przyjaźni i wtedy cały oddaje się Bogu, cały jest do Jego dyspozycji i cały oddany na wszystko. Przynaglony Tą miłością, którą mu Bóg objawił i pozwolił przeżywać, niczego nie pragnie dla siebie, nawet nie myśli o tym, że miłość ta wynosi go na wyżyny chwały Bożej. Pragnie jedynie kochać, dawać wszystko i to całkowicie bezinteresownie. I pragnie w tym trwać na wieki.

 

Miłość, będąca celem wszystkiego, opiera się na woli. Właściwością zaś woli jest dawać a nie przyjmować... Dusza więc, upojona miłością Bożą, nie pamięta na swą chwałę, jaką ma Bóg jej dać, lecz pragnie jedynie siebie Mu oddać w prawdziwej miłości i całkowicie bezinteresownie - mówi D. Wider. 

 

Miłość ta często przyrównywana jest do ognia. Miłość jest jak ogień, który wszystko pali: i tego który kocha, i tych których kocha. Ogień miłości, który płonie w człowieku napełnia go radością i szczęściem. Owa Boża miłość pochodzi od Ojca. Jedynie uczeń Jezusa ją przyjmuje i żyje nią. Żyje nią w samym Chrystusie, trwając w nim. To ogień, który nosi on w swym sercu i który nigdy nie zagaśnie: "Przyszedłem przynieść ogień na ziemię i pragnę jedynie, aby ten ogień wszystko strawił" (por. Łk 12,49). Tym ogniem jest miłość Chrystusa do Ojca i do nas. To ogień wieczny; ogień wieczności; moc; poryw, który skłania do oddania siebie w całkowitym zapomnieniu o sobie. Dla nas jednak owa miłość jest przeżywana w wierze. Kiedy Duch Święty sprawia, że miłością nadprzyrodzoną darzymy Boga lub bliźniego dzięki darowi mądrości i darowi pobożności, przeżywamy wówczas głęboko osobiste doświadczenie jedności, jaka istnieje z Chrystusem i w Nim. Taki jest sens słów Jezusa: „Trwajcie we Mnie, a Ojciec i Ja przyjdziemy i będziemy w was przebywać”. Trwanie, przebywanie wymaga relacji wzajemnej miłości, relacji miłości przeżywanej i doświadczanej. Należy jednak zrozumieć, że z racji wiary miłość ta może być przeżywana w oschłości i ciemności. Bożą miłość można przeżywać w walce. Trzeba wtedy chcieć kochać, pragnąć kochać. (por. Marie - Dominique Philippe).

 

Miłość jest podstawową władzą człowieka. Jest podstawową w tym znaczeniu, że ona wybiera i decyduje. Oczywiście wymaga kierownictwa rozumu, bo sama z siebie jest władzą ślepą. Niemniej przedstawiona przez rozum prawda, dobro i piękno mogą być ukochane lub też nie. Miłość jest siłą pociągającą, a zarazem skierowującą człowieka ku przedmiotowi umiłowanemu. Przedmiotem zaś miłości może być zasadniczo jedynie druga osoba. Człowiek przez miłość skierowany jest ku drugiej osobie. Miłość więc go pociąga ku drugiej osobie.

 

Osobą w najdoskonalszym znaczeniu jest Bóg. Nic wiec dziwnego, że miłość pociąga człowieka do Boga. Im człowiek pełniej pozna Boga, im lepiej zrozumie, że Bóg jest samą miłością i uosobioną miłością, tym mocniej miłość ukierunkowuje go do Boga. Miłość, jako odniesienie do drugiej osoby, jest zatem wyjściem z siebie, a wejściem w umiłowanego. W zależności więc od stopnia odnalezienia Boga, wzrasta miłość w człowieku. Za nią idzie coraz głębsze wchodzenie w Boga, branie Boga i coraz ściślejsze jednoczenie się z Nim.

 

Bóg – Osoba – Miłość jest niewyczerpany w swej istocie. Dlatego człowiek przez miłość może w nieskończoność brać Boga, stając się coraz bardziej przez tę miłość do Niego podobny. Każde nowe odkrycie Boga ześrodkowuje pełniej człowieka na Bogu i staje się podstawą do pełniejszego umiłowania Go. o. D. Wider.

"Przyczyną, dla której spotkanie z miłością wzrusza nas tak głęboko, jest fakt, że bez względu na to, jak skromny i przelotny może być wyrażający ją gest, przypomina nam on dramatycznie nasze własne powołanie jako osób. Osoba bowiem nie jest jedynie składnikiem, wmieszanym w nieustanny proces natury. Jej roli i znaczenia nie można mierzyć wyłącznie w kategoriach specjalnych zdolności i potrzeb czy też podrzędnego miejsca, jakie zajmuje ona w jakimś szerszym planie. W osobie wyzwala się i uzyskuje własne prawa transcendentna moc i twórcza wolność samego Boga. Być osobą to znaczy mieć udział w samym Bycie i w twórczym zainteresowaniu Bytu wszystkim, co istnieje. Oznacza posiadanie i używanie mocy Bytu do miłowania czegoś dla niego samego, bez względu na wzajemność. Osoba żyjąca jako osoba jest tą, w której owo czyste oddanie się bytowi, będące Bytem, uzyskało nieskrępowaną władzę i ujawnia się w każdym czynie. Taka osoba pojmuje, że istnieć to znaczy miłować, udzielać się innym po to, by mogli żyć w sposób bardziej prawdziwy, i że udzielając się nie ubożeje, lecz coraz głębiej zakorzenia się w owej nieograniczonej obfitości, z której czerpie każdy. Oto tajemnica mocy miłości nad nami. Być miłowanym to znaczy spotkać się z samym Bytem, z wiecznością w czasie, z obliczem Boga wśród twarzy ludzkich. Osoba miłująca tłumaczy nam obfite życie Boga w kategoriach ludzkich. Pozwala nam ujrzeć w przelocie ową bezgraniczną życzliwość, która podtrzymuje nas od początku pomimo naszej nieuwagi i szuka odpowiedniej chwili, by wkroczyć w nasze życie i przetworzyć je na nowo na swój własny obraz i podobieństwo. W tym, kto nas miłuje, słyszymy głos Boga w szarości dnia codziennego, i to nam przypomina o Jego trwałym wezwaniu, które określa nasze istnienie jako osób i z niezwykłą cierpliwością czeka na naszą dobrowolną odpowiedź. Rzeczą jedynie ważną jest udzielenie tej odpowiedzi". (Por. R. Johann).

 

Teresa z kart Pisma Świętego czerpała miłość, która przemieniała jej serce. Słowo Boże zamieniała w czynną miłość względem bliźnich. Pragnęła ofiarować się cała dla zbawienia dusz.

 

Boża miłość nie tylko daje siebie, udziela się substancjonalnie, ale daje siebie ofiarując się, godząc się oddać swe życie za tych, których kocha. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Czyż każdy prawdziwy dar nie zawiera w sobie pewnej ofiary? W rzeczywistości prawdziwy dar może się dokonać jedynie w całkowitym wyjściu poza siebie i zapomnieniu o sobie, a to wymaga ofiary.Marie - Dominique Philippe.

 

Pragnienie zbawienia dusz poczuła Teresa szczególnie w pamiętną noc Bożego Narodzenia 1886 roku, kiedy to otrzymała łaskę dojrzałości wewnętrznej czyli całkowitego nawrócenia. Tak wspomina: On uczynił ze mnie rybaka dusz; uczułam wielkie pragnienie, by pracować nad nawróceniem grzeszników, pragnienie tak żywe, jak nigdy dotąd.... Jednym słowem, w serce moje wstąpiła miłość połączona z pragnieniem zapomnienia o sobie, by innym sprawić przyjemność, i od tej chwili poczułam się szczęśliwa!

Święta bardzo mocno odczuwała wewnętrzne wezwanie do współuczestnictwa w zbawianiu grzeszników. Przez całe swe klasztorne życie modliła się i ofiarowywała swe cierpienia w intencji sprowadzenia na właściwą drogę błądzących. W sposób szczególny ofiarowała modlitwy w intencji nawrócenia Enrico Pranzininiego:  Słyszałam kiedyś, jak rozmawiano o wielkim zbrodniarzu, który miał być skazany na śmierć za straszne morderstwo; wszystko wskazywało na to, że umrze nie okazując żalu. Chciałam za wszelką cenę nie dopuścić do tego, by poszedł do piekła, i wykorzystałam w tym celu wszystkie dostępne mi środki. Mając świadomość, że sama z siebie nic nie mogę, ofiarowałam Dobremu Bogu wszystkie nieskończone zasługi Naszego Pana, skarby Kościoła Świętego, wreszcie poprosiłam Celinę, by zamówiła Mszę świętą w moich intencjach, sama bowiem nie śmiałam tego uczynić w obawie, aby nie być zmuszoną do przyznania się, że to za Pranziniego, wielkiego zbrodniarza.... Nazajutrz po jego egzekucji wpadł mi w ręce dziennik: ,,La Croix”. Otworzyłam go pośpiesznie i co zobaczyłam?... Ach! łzy zdradziły moje wzruszenie i byłam zmuszona pójść się ukryć. Pranzini bez spowiedzi wstąpił na szafot i gotował się do włożenia głowy w ponury otwór, gdy nagle, poruszony niespodziewanym natchnieniem, obrócił się, chwycił Krucyfiks podany mu przez kapłana i trzykroć ucałował jego święte rany!

 

Nawrócenie skazańca ożywiło jeszcze bardziej serce Teresy pragnieniem ofiary i modlitwy za grzeszników. Wszystko pragnęła ofiarować dla zbawienia dusz. Nigdy nic nie zostawiała dla siebie. Zapytana przez Matkę Agnieszkę o to, czy chce zbierać zasługi, odpowiedziała: Tak, lecz nie dla siebie... dla dusz, dla potrzeb całego Kościoła, wreszcie, aby rzucać róże wszystkim, sprawiedliwym i grzesznikom.

 

Dusze, którymi Teresa się zajmowała i dla których postanowiła cierpieć, to nie tylko grzesznicy, ale to przede wszystkim kapłani i misjonarze. Pragnęła zbawienia dusz, aż do ofiary z samej siebie, aby Bóg był miłowany. Ofiaruje modlitwy za kapłanów, aby w ten sposób przychodzić im z pomocą w ich posłudze. Pisze do swojej siostryAch! Celinko moja! czuję, że Jezus domaga się od nas obydwóch, żebyśmy ugasiły Jego pragnienie dając Mu dusze, a zwłaszcza dusze kapłanów, czuję, że Jezus chce, żebym Ci to powiedziała, bo naszym powołaniem, naszą misją zapominać o sobie, wyniszczyć się... jesteśmy tak małe... a jednak Jezus chce uzależnić zbawienie dusz od naszej ofiarności, naszego poświęcenia, naszej miłości, On żebrze, prosi nas o dusze... Ach! rozumiem Jego spojrzenie! Tak mało kto potrafi Go zrozumieć. Jezus darzy nas tą łaską niezmierną, że sam nas poucza, ukazuje nam światło ukryte. (...) Jedną tylko, jedną rzecz czynić należy podczas nocy życia obecnego, tej jednej nocy, która nastaje raz tylko, a to miłować, miłować Jezusa ze wszystkich sił naszego serca i ratować dla Niego jak najwięcej dusz, aby był miłowany.... Och! czynić wszystko co możliwe, by Jezus był miłowany.

 

Miłować i szerzyć miłość Jezusa stało się celem całego życia świętej Teresy od Dzieciątka Jezus. Żyła nadprzyrodzoną cnotą miłości przyczyniając się do dobra wielu dusz. Nie wiem, czy pójdę do czyśćca, wcale nie niepokoję się tym, lecz jeżeli tam pójdę, nie będę sobie wyrzucać, żem nic nie uczyniła, by go uniknąć, gdyż nie będę żałować, że pracowałam jedynie dla zbawienia dusz.

 

Święta Teresa wprowadzając innych na „Małą drogę” duchowego dziecięctwa starała się z niezrównaną gorliwością ukazać im sens i cel tej wędrówki. Jak zauważa Victor de la Vierge: Prowadząc po tej drodze siostry, Teresa kuła mocno narzędzia Odkupienia, którymi Pan może się dowolnie posługiwać. Wciąganie ich w służbę Kościoła, osiąga sens i całą skuteczność, gdyż dusze zdecydowanie oddane stają się po Bożemu aktywne. Mniejsza o to, czy apostołują tylko modlitwą i miłością, czy też dodają do tego dzieła czyny zewnętrzne, byleby pełnić wolę Bożą

 

Dla duszy, która prawdziwie kocha nic poza umiłowaniem nie istnieje. Umiłowany jest dla niej wszystkim. Toteż Teresa myślała tylko o Nim, by On był miłowany. W rozmowach z siostrami mówiła, że skuteczność apostolstwa zależy w ostateczności, nie tyle od warunków życia w jakich Bóg umieszcza wierzących czy od wartości ich działania, ale przede wszystkim od wiary i ufności, które pozwalają im odpowiedzieć na Jego miłość.Victor de la Vierge.


Miłość, jaką przeżywała św. Teresa od Dzieciątka Jezus w swoim sercu i jaka dzieliła się z innymi była darem Ducha Świętego, który powoływał ją do tej miłości i uświęcał na „Małej drodze” duchowego dziecięctwa.

 

Teresa Martin wkrótce po Pierwszej Komunii Świętej przyjęła Sakrament Bierzmowania (14 czerwca 1884 roku). Do przyjęcia tych sakramentów przygotowywała się z nadzwyczajną gorliwością, albowiem zdawała sobie sprawę z tego, jak decydujący wpływ mają te sakramenty na rozwój życia duchowego.

 

Eucharystia dała jej udział w uczuciach Duszy Chrystusowej; bierzmowanie wzmogło w niej działanie Ducha Świętego i bardzo widocznie rozwinęło życie wewnętrzne.

Święta Teresa od Dzieciątka Jezus została pochwycona przez Ducha Świętego, miała doświadczenie Jego obecności w sobie, obecności Boga. Było to doświadczenie przenikającej i wszechogarniającej ją Miłości. Pragnęła być misjonarką, by głosić i dawać miłość Bożą. Przeniknięta Duchem Świętym wyraźnie odczytała powierzoną sobie misję, jaką miała do zrealizowania w Kościele, postępując i wprowadzając innych na „Małą drogę” duchowego dziecięctwa.

 

Nauczanie i kierownictwo Ducha Świętego charakteryzuje się tym, że nie odwołuje się do zmysłów; jest wewnętrzne, niewidzialne, głęboko utajone w sercu człowieka. Dokonuje się niejako w niedostępnym sanktuarium osoby ludzkiej. Do tego sanktuarium przystęp jest zarezerwowany wyłącznie Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu, a więc i Duchowi Świętemu, który wchodzi w kontakt z sercem, udzielając zmysłu wyczulającego na Jego działanie, polegającego na oświeceniach umysłu i poruszeniach woli. W ten sposób, jako wewnętrzne, duchowe i nadprzyrodzone źródło życia, naprowadza On człowieka na poznanie i umiłowanie woli Boga oraz kroczenie drogą życia.

 

Na drogę „Bożego Dziecięctwa” Teresa pragnie wprowadzić przykładem własnego życia jak najwięcej dusz, współpracując doskonale z Duchem Świętym, dlatego sama takim dziecięciem się stała i swą najściślej określoną metodę wskazała, co czynić, aby wrócić do tego dziecięctwa, o którym mówi Zbawiciel w Ewangelii Mateusza 18,3, i od którego uzależnia bezwarunkowo zbawienie wieczne.

 

Każdy człowiek ochrzczony powinien mieć jak najpełniejszą świadomość tego powołania do świętości i działania w nim Ducha Świętego. To właśnie On daje nam moc do walki ze złem i zaprawia do czynów miłości oczekując na współpracę. Święta Teresa od Dzieciątka Jezus dała nam wspaniały przykład takiej współpracy na „Małej drodze” duchowego dziecięctwa będąc posłuszną we wszystkim natchnieniom Ducha Świętego i wiernie wypełniając obowiązki życia zakonnego. Kościół świadomy tego, że Pan Zmartwychwstały jest w nim zawsze obecny i kocha go nieskończenie, stara się być w Duchu Świętym aktem i przestrzenią wiernej odpowiedzi. Życie zakonne oznacza tę pełną miłość odpowiedzi Oblubienicy do swego Oblubieńca i służy tejże odpowiedzi, pod natchnieniem Ducha w sposób szczególny, choć nie wyłączny. Należy przecież do charyzmatycznego wymiaru Kościoła, a tym samym dotyka głębiej samej istoty. A. P. Ribeiro.

 

Teresa nigdy niczego nie przypisywała sobie ponieważ wierzyła, że wszystko co ma pochodzi od Bożej Miłości. Dlatego też u kresu swego życia powiedziała, że: „tylko miłość ma wartość”, że tylko miłość pomaga nam upodobnić się do Chrystusa, i budować coraz silniejszą wspólnotę – Kościół przez zdążanie w Nim do świętości. Święta Teresa podkreślała eklezjalny wymiar dzieła uświęcania. Ono nigdy nie może być osobistą promocją: zawsze jest dziełem należącym do Kościoła. Nie można zbliżyć się do Głowy, nie będąc pociągniętym na służbę Ciała. Victor de la Vierge.

 

W dobie, kiedy Stolica Apostolska dała ją całemu światu, jako wzór do naśladowania, winniśmy radować się Duchem Świętym na widok tej świętej dzieciny, której życie wymowniej od pism i słów porywa nas do Boga. I radować winniśmy się z Chrystusem, na myśl o tej królewskiej drodze dziecięctwa duchowego, zawartej w cnotach i pismach św. Karmelitanki z Lisieux i mającej sprostować nasze pojęcia i uprzedzenia do świętości. Dziejowa jej misja na tym polega, aby nas przekonać, że świętość, jako dzieło Boże, żąda z naszej strony dziecinnej uległości wobec Boga. J. Woroniecki.

 

Święta Teresa należała do tych dusz, które prowadzi Duch Boży. Jej posłannictwo w Kościele, misja miłości „małej drogi”, łączy w jej osobie świętość osobistą, opartą na cnotach i życiu łaski z zaangażowaniem społecznym dla dobra innych. Te dwa aspekty są nierozdzielne, bowiem miłość skierowana ku Chrystusowi ogarnia wielu. Święta miała poczucie godności każdego człowieka, widząc w nim dziecko Boże, odkupione przez Chrystusa. Swoim cierpieniem przyjmowanym z radością osłaniała innych; tych którzy niedomagali, odeszli od Kościoła lub do niego nie należeli. Była jedną z tych osób, które sobą i swoim życiem pragnęły osłaniać Kościół i leczyć rany jego członków. Jej życie jest przykładem żywej, pełnej, owocnej obecności w Kościele.

 

Jej ślad na drogach swojego życia odnajduje wielu ziemskich pielgrzymów, których droga ufności i dziecięctwa duchowego, prowadzi do Serca Kościoła czyli Chrystusa.

 

Papież Pius XI w przemowie z 11 lutego 1923 roku nazwał Teresę Słowem Boga do wszystkich wiernych. Dnia 7 lipca 1937 roku kardynał Pacelli w swoim przemówieniu z okazji poświęcenia Bazyliki św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Lisieux przypomniał, że: Pius XII nie lękał się powiedzieć, że genialny duch i wpływ św. Teresy z Lisieux zbliża się do geniuszu i działalności św. Augustyna, św. Franciszka z Asyżu i św. Tomasza z Akwinu. Świadoma swej własnej słabości oddała się ufnie i przekazała Bożej Opatrzności, aby – polegając jedynie na jej pomocy – mimo wszelkich trudności osiągnąć doskonałą świętość życia, do której postanowiła dążyć przez pełne i ochocze oddanie się woli Bożej.

 

Teresa od Dzieciątka Jezus promieniuje z Lisieux na cały świat swoim misyjnym zapałem. Jej duchowa doktryna, odznaczająca się zadziwiającą prostotą i światłem, nadal porusza i dzisiaj rzesze wierzących we wszystkich krajach, gdzie działa i rozwija się Kościół.  L. Sankale

 

Ta, którą przez długi czas uważano za „małą świętą z różami”, jest z pewnością jak mawiał Pius XI największą cudotwórczynią czasów współczesnych; powszechną patronką misji. Ogłoszona została przez Piusa XII w 1944 roku drugą obok Joanny d'Arc, patronką Francji. G. Gaucher

 

Od 1929 roku patronuje również Meksykowi. W tym samym roku została przez Piusa XI ogłoszona patronką ewangelizacji Rosji. Pius X nazywał ją największą świętą czasów współczesnych.

 

O niej i jej dziele Jan Paweł II powiedział: Realizując drogę „duchowego dziecięctwa" święta Teresa odkryła i podała nam w nowej formie odwieczne prawdy, na których całe życie duchowe się opiera, a które w ostatnich wiekach pokryte były, jakby lekką powłoką zapomnienia.

 

„Mała droga" jest drogą ,,dziecięctwa Bożego". Jest w tej drodze coś niepowtarzalnego, jakby geniusz św. Teresy z Lisieux, i równocześnie jest w niej potwierdzenie i ,,odnowienie" prawdy najbardziej podstawowej i uniwersalnej. Któraż bowiem z prawd orędzia ewangelicznego jest bardziej podstawowa i uniwersalna od tej, iż Bóg jest naszym Ojcem, a my Jego dziećmi. Tę prawdę Teresa odkryła na nowo wiarą, nadzieją i miłością; odkryła tę prawdę wewnętrznym doświadczeniem jej serca.

 

Święta Teresa od Dzieciątka Jezus w swoim życiu kierowała się duchem pokory i dziecięcego zaufania do Boga. Wskazywała doktrynę „Małej drogi” nie tyle słowami, dzieląc się ze swoimi współsiostrami głębią swego życia duchowego, owocami swej modlitwy i umartwienia ile stylem życia, wiernie realizując głoszone przez siebie ideały. Z jej serca wyrywało się pragnienie by być jasnym światłem na swej „Małej drodze” dla wielu dusz. Ach! mimo mej maleńkości, chciałabym oświecać dusze, jak Prorocy, Doktorzy, odczuwam powołanie Apostoła.

 SYNTEZA ,,MAŁEJ  DROGI" ŚW.  TERESY OD DZIECIĄTKA JEZUS

 

Teresa Martin od wczesnego dzieciństwa pragnęła zostać świętą. To pragnienie dojrzewało w niej wraz z upływem lat. Ona ze swej strony dążyła do zrealizowania i osiągnięcia życiowego planu nie odmawiając niczego Bogu. Do realizacji swego pragnienia szuka sposobu, który pomógłby jej szybko dojść do nieba. Odnajduje go w Piśmie świętym w słowach: Prostaczek niech do mnie tu przyjdzie (Prz 9,4). Tu również znalazła znaczenie „Małej drogi”: Jak kogo pociesza własna matka, tak Ja was pocieszać będę (Iz 66,13).

     To odkrycie pozwoliło Teresie pójść do Boga drogą pokory, dziecięcej ufności i całkowitego zdania się na Niego. Tę drogę nazwała „drogą duchowego dziecięctwa”, wyjaśniając Matce Agnieszce, jakiej to drogi chciała nauczyć dusze po swojej śmierci: Moja Matko, to droga dziecięctwa duchowego, droga ufności i całkowitego zdania się na Boga. Chcę im wskazywać małe środki, które mi się tak udały, będę im mówić, że tu na ziemi jedno tylko czynić należy: rzucać Jezusowi kwiaty małych ofiar, ujmować Go pieszczotami. W taki sposób Go ujęłam i dlatego tak dobrego doznam przyjęcia.

     „Mała droga”, którą nam ukazała św. Teresa polega na pozostaniu małym, jak najmniejszym. Polega na ogołoceniu i wyrzeczeniu się siebie oraz na całkowitym zaufaniu Bogu. Teresa wiedziała, że stworzenie jest całkowicie zależne od swego Stwórcy, że od Niego wszystko bierze swój początek i Jemu jest poddane. To przekonanie wyrasta z Pisma świętego: A gdy już wszystko zostanie Mu poddane, wtedy i sam Syn zostanie poddany Temu, który Synowi poddał wszystko, aby Bóg był wszystkim we wszystkim (1 Kor 15,28).

 Jej „Mała droga” opiera się na słowach z Księgi Przysłów i Księgi Izajasza. Dobrze zrozumiała te słowa! Dlatego chciała być małą – jak dziecko ponieważ doskonale wiedziała, że dziecko jest przez swoich rodziców kochane i że może całkowicie polegać na nich. Pozostać małym dzieckiem – mówiła – To uznawać swoją nicość, oczekiwać wszystkiego od Boga, jak małe dziecię oczekuje wszystkiego od ojca, niczym się nie kłopotać, nie gromadzić mienia. U ubogich nawet, dopóki dziecię małe, dają mu to, co niezbędne, lecz skoro tylko podrośnie, ojciec nie chce go już żywić i mówi do niego: Teraz pracuj, sam sobie możesz wystarczyć. Otóż, aby nie usłyszeć tego, nie chciałam nigdy być dużą, czułam się niezdolna zapracować sama na życie wieczne w Niebie. Pozostałam więc zawsze małą, jedyne moje zajęcie to zrywanie kwiatów miłości i ofiary i ofiarowanie je Bogu, aby Mu sprawić przyjemność.

Być małym, to następnie nie przypisywać sobie cnót, które się pełni, lecz uważając się za niezdolnego do czegokolwiek uznać, że Bóg składa w ręce swego dziecięcia ten skarb cnoty, aby się ono nim posługiwało według potrzeby; ale skarb pozostaje zawsze własnością Boga. Wreszcie nie zniechęcać się swymi błędami, bo dzieci często upadają, lecz są za małe, aby sobie mogły zbyt wiele złego zrobić.

Zachowania dzieci wobec rodziców, Teresa przeniosła w całym swoim życiu na kontakty z Bogiem. Jako podstawę tej drogi przyjęła pokorę, ducha ubóstwa wewnętrznego i ufność. Jakie charakterystyczne cechy i postawy dziecięce próbuje naśladować w swoim odniesieniu do Boga Teresa? Na co w zachowaniu dziecka szczególnie zwraca uwagę?

 

Najpierw postawę dziecka wobec rodziców cechuje maleńkość, czyli pokora, która uznaje swą nicość i nic sobie nie przypisuje. Dziecko z natury jest słabe i bezsilne. Samo ze siebie nic nie może uczynić: we wszystkim zależy od swej matki lub ojca.

 

Postawę dziecięcą według Teresy cechuje ubóstwo. Dziecko nic nie posiada. Ma tylko to, co otrzyma. We wszystkim więc zależy od swoich rodziców.

 

U dziecka Teresa zauważa jeszcze jeden istotny rys w postępowaniu – ufność. Dziecko zna swego ojca i matkę. Jeśli nic nie ma i nic nie może, wie, że rodzice mu pomogą, nakarmią, dadzą mu wszystko, czego potrzebuje do życia i działania. Dlatego do nich się zwraca i niczym się nie kłopocze.

 

Następnie w postawie dziecięcej nasza Święta podkreśla miłość. Dziecko, choć tak małe i biedne posiada jedną właściwość pełną wdzięku: miłość. Ma serce na miarę swej maleńkości, ale żywotne i bardzo czułe.

 

Na koniec dziecko jest bardzo proste; wszystko w nim jest proste; jego myśl jak i słowo; nawet jego czynności; maleństwo zdolne jest tylko do małych rzeczy.

 

Takie są naturalne przymioty dziecięctwa, które Teresa przeniosła na płaszczyznę nadprzyrodzoną. One to cechują jej drogę dziecięctwa. Chociaż Teresa podkreśla wszystkie te cechy dziecięcej postawy i widzi w nich istotne elementy „Małej drogi”, to jednak na pierwsze miejsce wysuwa miłość. Stała się ona dla niej najważniejszym życiowym powołaniem. Dlatego Jezus – jej kierownik jest wzorem w czynieniu wszystkiego z miłości.

 

Teresa nieustannie dążyła do świętości, pracując niestrudzenie nad osiągnięciem upragnionego celu, ale była przekonana, że to Bóg ją uświęca, a ona sama siebie. 

Świętość nie polega na tej czy innej praktyce, lecz na usposobieniu serca, które czyni nas pokornymi i małymi w ramionach Bożych, świadomych swej słabości i ufnych, aż do zuchwalstwa w Jego ojcowską dobroć.

 

Poznając świętą Teresę z Lisieux wydawałoby się, że jej „Mała droga”, to droga nie wymagająca właściwie żadnego trudu i wysiłku. Czy tak jest naprawdę? Święta próbowała ukazać i wyjaśnić tę drogę nowicjuszkom: Droga dziecięctwa jest drogą małych a nie zmanierowanych i tchórzy. Trzeba praktykować w niej małe cnotywyjaśniała Teresa – często jest to trudne, lecz dobry Bóg nie odmawia nigdy pierwszej łaski, która pobudza odwagę do przezwyciężania się; jeżeli dusza na to odpowie, natychmiast ogarnia ją światło.

 

Jak widać, jej droga, to droga wymagająca ciągłego krzyżowania swego „ja”, ciągłej kontroli siebie, rezygnacji praw dla siebie! „Mała droga” ukazana przez Teresę od Dzieciątka Jezus jest drogą możliwą do zrealizowania dla każdej duszy; albowiem nie jest to droga surowych pokut i wyrzeczeń, ale droga, po której idąc wystarczy uznać swą nicość, to jest wyrzec się siebie, stać się ofiarą dla innych, by iść z miłością i ufnością do Boga. Cała trudność na „Małej drodze” to właśnie pokonanie własnego „ja” dla Miłości Miłosiernej.

 

Kroczenie „Małą drogą” ma charakter indywidualny. Jak słusznie zauważa Victor de la Vierge Mała droga – nie jest w rzeczywistości surową metodą jednakowo obowiązującą wszystkich. Dostosowuje się do każdej duszy, wymagając osobistego kontaktu.

 

Idąc „Małą drogą” dziecięctwa duchowego świętej Teresy, należy uświadomić sobie i przyjąć własne ubóstwo duchowe, swą bezradność. Następnie trzeba uznać swą zależność od Boga Stwórcy. Bez Niego nic nie możemy uczynić. To On działa w nas, a my mamy zwracać się do Niego, by On czynił w nas to, czego sami nie możemy o własnych siłach dokonać. Trzeba wierzyć w miłość, żyć miłością Boga i człowieka, dzieląc się nią z innymi. Taką postawę przyjęła i praktykowała oraz jej nauczała karmelitanka Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, idąc swą „Małą drogą” do świętości.

 

Została beatyfikowana 29 kwietnia 1923 roku przez papieża Piusa XI, dwa lata później ten sam papież 17 maja 1925 roku ogłosił ja świętą.

 

Droga świętości Teresy od Dzieciątka Jezus nazywa się wprawdzie „małą”, ale wymaga hartu ducha i męstwa. Siłą Teresy była wiara. Bóg w Jezusie Chrystusie był dla niej Kimś, kto do niej mówił i do kogo ona mówiła z ogromnym i żarliwym zaufaniem. Dla niej Bóg był rzeczywiście ostoją i przyjacielem. Przeżywała Chrystusa jako obecnego stale i działającego. Była mężna. Przez całe swoje życie wydawała walkę złu. Walka na gruncie wiary nie polega na ucieczce od świata, ale na otwarciu go na miłość Ojca i budowaniu w nim królestwa Bożego. Chrześcijaństwo mimo surowych praktyk ascetycznych nie uprawia kultu cierpienia, ale prowadzi cierpiących i prześladowanych do uczestnictwa w zwycięstwie Bożej Miłości nad prawami tego świata.

 

Mała droga świętej Teresy charakteryzuje się dwoma zasadniczymi cechami, a mianowicie powszechnością i łatwym dostępem w realizacji. Powszechność ujawnia się w wtopieniu w Eucharystię. Życie człowieka staje się konsekwentne z racji złożenia ślubów zakonnych. Pierwej jednak jest konsekrowane przez obecność Chrystusa w życiu człowieka, oraz podjęte życie sakramentalne i życie modlitwy, które otwierają na współpracę z Bogiem i wprowadzają w świętość Boga samego.

 

Drugą cechą tej drogi świętości jest łatwy dostęp, gdyż nie wymaga ona nadzwyczajnych środków, a opiera się na codzienności, która wiarą i miłością może być konsekrowana; uświęcona dla Boga i bliźnich, przez Boga i współpracującego z Nim człowieka.

 

Teresa z Lisieux odczytała głęboko Ewangelię. Owocem tej uważnej lektury jest bogactwo „Małej drogi do świętości”, na której wzrastała ona sama i którą prowadzi, także i dzisiaj wielu swoich uczniów.

 

Święta w sposób genialny potrafiła wyłuskać z nauczania Jezusa to, co w nim jest najbardziej istotne: prawdę o ojcostwie Boga i godności człowieka, jako Jego dziecka. Prawda o ojcostwie Boga, zakorzeniona w Piśmie Świętym należy do istoty objawienia Bożego. Obecna w Starym Testamencie, staje się centralnym przesłaniem Ewangelii głoszonej przez Jezusa Chrystusa. Prawda o synostwie Bożym, o godności dziecięcej każdego człowieka, jest natomiast centralną prawdą antropologii chrześcijańskiej, ukazującą ontyczną i moralną wielkość każdego człowieka. Ze względu na to, że jej bogactwo odpowiada dzisiejszej wrażliwości etycznej, akcentującej godność i prawa osoby ludzkiej, stanowi ona pociągającą propozycję etosu chrześcijańskiego.

 

Teresa umiała też – z właściwą sobie kobiecą wrażliwością – nadać doświadczeniu wiary charakter bardzo osobisty, emocjonalny. Miłość, ofiarowana przez Boga każdemu człowiekowi stanowi dla Teresy od Dzieciątka Jezus wezwanie do tego, aby na nią odpowiedzieć dziecięcym oddaniem. Święta z Lisieux umiała sama powierzyć się Bogu z dziecięcą ufnością akceptując także cierpienie i trud wiary, po których On sam zechciał ją poprowadzić. Pragnęła „stać się jak dziecko”, gdyż pamiętając o słowach Jezusa wiedziała, iż jest to najpewniejsza droga do tego, aby pozyskać królestwo Boże.

 

W pismach Teresy fascynuje nas chrystocentryzm jej myśli teologicznej, jej głęboka miłość do Jezusa. On jest oblubieńcem jej duszy. Z Nim żyje w głębokiej zażyłości. Dla Niego pracuje, z Nim cierpi, do Niego kieruje swoje uczucia. Z pewnością sposób, w jaki Teresa jednoczyła się z Jezusem, autentyzm oraz intensywność tego związku, mają moc pociągającą także i dla dzisiejszych czytelników jej dzieł.

 

Święta zwraca uwagę w swej drodze dziecięctwa Bożego na konieczność poddania się działaniu Ducha Świętego. On jest dla niej mistrzem życia duchowego i źródłem jej modlitwy oraz postępowania codziennego. Młoda siostra zakonna uczy, że być chrześcijaninem to znaczy iść do Ojca z Chrystusem współpracując z natchnieniami Ducha Świętego.

Święta

Środa, XXX Tydzień zwykły
Rok B, II
Dzień Powszedni

Galeria

Wyszukiwanie