Kim była ta święta?
Teresa Martin urodziła się 2 stycznia 1873 roku w Normandii, w rodzinie Ludwika i Zelii Martin.
W wieku 15 lat wstąpiła do Karmelu w Lisieux, gdzie były już dwie starsze jej siostry, Paulina i Maria. Teresa ofiarowuje swe młode życie Bogu, wiedziona pragnieniem zbawienia dusz ludzi zagubionych oraz w intencji kapłanów.
W klasztorze przeżyła 9 lat. Wiodła tam życie ukryte i proste. Jej duchowość jest nacechowana dziecięcym zaufaniem do Boga oraz bezgraniczną ufnością i miłością do Chrystusa.
W swoim życiu odkryła prawdę, że sama jest zbyt słaba, aby o własnych siłach osiągnąć doskonałość. Mówiła: „Niepodobna mi stać się wielką, powinnam się znosić taką, jaką jestem, ze wszystkimi swymi niedoskonałościami. Chcę jednak znaleźć sposób dostania się do nieba, jakąś małą drogę, prostą i bardzo krótką”.
Odnalazła „Małą drogę duchowego dziecięctwa”.
Teresa proponuje wszystkim ludziom drogę prostą, opartą na głębokim odczytaniu Ewangelii. Pierwszym krokiem na tej drodze jest uznanie własnej małości, zaparcie się siebie, aby móc potem stać się bezinteresownym darem dla Boga i bliźnich. Cała trudność „Małej drogi” polega na tym, że trzeba pokonać własny egoizm, wyrzec się pychy w spojrzeniu na siebie i swe możliwości. Piękno zaś proponowanej przez Teresę duchowości polega na tym, że ukazuje ona wielkość ojcowskiej miłości Boga.
Zgłębiając dary otrzymane od Boga Teresa odkryła swoje miejsce w Kościele. W Nim pragnęła być miłością. To pragnienie wiernie realizowała poprzez całe swoje życie w Karmelu. Stąd jej postawę cechuje miłość i oddanie Bogu i Kościołowi.
W roku 1925 została ogłoszona świętą, a 19 października 1997 roku, Ojciec Święty Jan Paweł II ogłosił ją Doktorem Kościoła.
Jakie przesłanie kieruje Teresa od Dzieciątka Jezus dziś do współczesnego Kościoła?
Proponuje na nowo odczytać ewangeliczny ideał dziecięctwa Bożego i wejść na „Małą drogę”, czyli bezgranicznie zaufać Bogu jako Ojcu.
Na środku stoi stół, pięć krzeseł.
Na stole: klepsydra, lampa naftowa
i Pismo święte.
Słychać cichą melodię pieśni pt.
„W Karmelu cichej celi”.
ŚPIEW:
W Karmelu cichej celi
Zakwitnął cudny kwiat,
którego śnieżnej bieli,
nie splamił nigdy świat.
Ref. Tereso ukochana, Jezusa kwiecie Ty,
Daj niechaj niebios Pana, kochamy tak, jak Ty. 2x
Na scenę wychodzi Anioł ubrany na biało .
Anioł - dzień 9 kwietnia 1888 roku złotymi zgłoskami zapisał się w dziejach Karmelu. Bo oto dziewczę
wskazuje na wchodzącą z Ojcem Teresę Martin,
ubraną w białą lub błękitną suknię i kapelusz,
w ręku trzyma bukiet białych róż.
Siadają przy stole.
piętnastoletnie czyste i niewinne – dziś wstąpiło w te progi. I chociaż będzie tu wieść życie ciche i ukryte, nikomu nie znane, kiedyś zakwitnie cudną aureolą świętości i zrzucać będzie z nieba róże łask Jezusowych.
Anioł podchodzi do Teresy, kładzie rękę na jej ramieniu i mówi dalej
Dziś cierpienie, wyrzeczenie i krzyż z radością dla Boga znoszone, będą tego dziecka udziałem, a po latach, na skrzydłach kornej pieśni rozmodlonych tłumów, popłynie do Niej pieśń wspaniała.
Anioł włącza się w śpiew
ŚPIEW: W Karmelu cichej celi
Zakwitnął cudny kwiat,
którego śnieżnej bieli,
nie splamił nigdy świat.
Ref. Tereso ukochana, Jezusa kwiecie Ty,
Daj niechaj niebios Pana, kochamy tak, jak Ty. 2x
Pokory znałaś wdzięki,
Maleńką chciałaś być.
wśród największej męki
Dla Boga tylko żyć.
Ref. Tereso ukochana, Jezusa kwiecie Ty,
Daj niechaj niebios Pana, kochamy tak, jak Ty. 2x
Na scenę wchodzi duch ciemności.
Niecierpliwie nadsłuchuje nadchodzących z oddali śpiewów.
Zauważa Anioła
słyszysz duchu ciemności korną pieśń ludu, do Boga płynącą ku czci tej świętej dzieweczki? Czy widzisz te krocie róż łask Jezusowych spadające z Jej rąk na biedną ziemię? Patrz! I upadnij przed czystością i mocą przyszłej świętej!
Duch ciemności (zdenerwowany)
Och te róże łask! Przeklęte róże! Widzę je, widzę – zalewają cały świat! Mienią się tęczą barw i płyną – płyną do wszystkich serc!
Zniecierpliwiony usuwa się na dalszy plan
Anioł – stoi przy Teresie trzymając rękę na jej ramieniu mówi:
Jej róże jak szkarłat czerwone, a z ich kwiatu wyrasta miłość; Jej róże, białe, jak śnieg. Z nich hart ducha i moc płynie! A listki zielone niosą ludzkości zapowiedź nadziei na wieczność szczęśliwą!
Duch ciemności (zdenerwowany)
Och te róże! Róże łaski niosące, one ofiary piekłu wydzierają, bo laski miłości niosą, a piekło miłości nie lubi! O! Jak ja tej dziewczyny się boję! Ona zabiera mi dusze! Musi zginąć wpierw nim swego dzieła dokona!
Podbiega ze złością do Teresy i zamierza się na nią.
Anioł – wyciąga rękę w obronie
Nie! Nie dotkniesz jej duchu ciemności! Z jej czystości płynie moc, której ty nie zwyciężysz mocą szatańską. O drżyj piekło i drżyjcie szatany przed różami świętej.
Anioł zostaje na scenie, a zły duch wycofuje się do tyłu
Teresa – spogląda z miłością na krzyż, który trzyma w ręku tuląc go do siebie.
Zwrócona twarzą do widowni mówi:
O mój umiłowany Boże! Nareszcie jestem u celu! Jakże długa i ciężka droga prowadziła mnie do furty klasztornej! Chociaż już dawno mój umiłowany Ojciec
wskazuje ręką na siedzącego przy stole Ojca
zezwolił na rozstanie, świat nie chciał oddać piętnastoletniej panienki Boskiemu Oblubieńcowi! Nie mówił i nie! Teraz mówi radośnie
Ale Jezu mój! Trudności już pokonane! Bóg chciał abym tu była. Więc przyjął dziś mnie do pałacu swych Oblubienic.
Znowu tuli krzyż do siebie
Witaj Krzyżu Chrystusa i ty upragniony Karmelu. Pójdę stąd już tylko drogą prowadzącą do nieba. Co ja mówię – nie pójdę, tylko ulecę do Boskiego Oblubieńca na skrzydłach mej miłości!
Odchodzi wolno i w zamyśleniu mówi:
A stamtąd – stamtąd będę rzucać róże – róże łask Jezusowych na biedną ludzkość.
Spacerując rozgląda się, patrzy w górę i mówi z zachwytem:
O! Jakże tu pięknie i cicho! Jaka radość i szczęście mnie spotkało!
Teraz podchodzą do Teresy od tyłu: z jednej strony Anioł, a z drugie zły duch i spacerują za nią
Duch ciemności – mówi kusząco
Nie szczęście tu znajdziesz, lecz cierpienie – cierpienie i łzy!
Anioł – stoi tuż za Teresą w postawie osłaniającej Ją i rozkazująco zwraca się do ducha ciemności
Idź precz duchu ciemności! Ona wie, że przez cierpienie i wyrzeczenie duch ludzki szybciej i pewniej kroczy do Boga!
Teresa – w zamyśleniu siada przy stole z Ojcem i mówi:
Odtąd cierpienie z miłością złączone będzie treścią mojego ziemskiego życia! Dla mnie cierpieć – to żyć i kochać. Kochać Boga i ludzi dla Niego i tak dążyć do nieba!
A potem – rzucać róże na ziemię. Róże czerwone, białe, pąsowe. Rzucać je do stóp Dzieciątka Jezus – mego Oblubieńca, a On je zamieni na łaski nawrócenia – dla pogan;
Nadziei – dla zrozpaczonych; miłości – dla zbłąkanych i niewinności dla skalanych brudem grzechu.
Żegna się z Ojcem.
Zostaje sama przy stole czytając Pismo święte.
ŚPIEW:
Przychodzisz do nas uśmiechnięta,
Z naręczem wonnych, świeżych róż.
Przychodzisz cicha, jasna święta,
W złotym rozbłysku niebnych zórz!
Miłowań cudny niesiesz dar,
Rozpala Cię miłości żar, 2x
O święta, o święta Tereso!
Na scenę wchodzi Paulina w habicie
Teresa – z radością podbiega do Pauliny i mówi:
Moja Paulinko! Jaki Bóg jest dobry, że pozwala nam być razem w murach Karmelu! O jakże się cieszę!
Paulina – poważna, kładzie ręce na ramionach Teresy i mówi:
Tereniu Kochana! To nasza ostatnia rozmowa w tym tonie rodzinnym. Od dnia dzisiejszego uczucia rodzinne należy złożyć w ofierze, a rozpalić w sercu uczucia miłości do tej wspólnoty, która teraz stała się twoja rodziną. Już nie będę dla ciebie Paulinką lecz Matką Agnieszką od Jezusa.
Teresa spuszcza głowę, a Paulina mówi:
Niech to będzie twój pierwszy krzyżyk posłany do nieba twemu Oblubieńcowi z murów Karmelu! A potem zapewne pójdą inne!
Paulina siada w głębokim zamyśleniu przy stole, a Teresa wychodzi przebrać się w habit.
ŚPIEW:
Z ofiarą tu się złączysz
Krzyż będzie mocą twą.
Płatkami różanymi,
Obsypiesz wiele dusz
Ref. Tereso ukochana, Jezusa kwiecie Ty,
Daj niechaj niebios Pana, kochamy tak, jak Ty. 2x
Z miłości do Jezusa
Przyjęłaś wszystko tu.
Oddałaś Mu swą wolę,
By pomóc „braciom swym”.
Ref. Tereso ukochana, Jezusa kwiecie Ty,
Daj niechaj niebios Pana, kochamy tak, jak Ty. 2x
Narrator – Życie św. Teresy w Karmelu upływało pośród różnych doświadczeń
zarówno zewnętrznych, jak i wewnętrznych. Tak, o tym mówi sama święta.
Teresa – wchodzi w habicie. Trzyma w ręku ołówek i żółty zeszyt.
Siada z boku, ale tak, by było ją widać. Pisze, głośno czytając.
W zaciszu Karmelu „mały kwiatek” mojej duszy rozkwitał w cieniu krzyża; zraszany był łzami i Krwią Jezusa; Ten, którego królestwo nie jest z tego świata ukazał mi, że prawdziwa mądrość, to „chcieć być nieznanym i uważanym za nic – to szukanie radości we wzgardzie samego siebie. Ach! Tak, jak Jezus pragnęłam, by moja twarz była prawdziwie zakryta, aby na ziemi nikt mnie nie poznał. Chciałam cierpieć i być zapomnianą.
Uśmiechnięta i wpatrzona w krzyż – myśli
Narrator – Wkrótce po wstąpieniu do Karmelu św. Teresa od Dzieciątka Jezus
została przydzielona do pomocy siostrze Agnieszce od Jezusa to jest Paulinie, do pomocy w refektarzu. Ileż sposobności miała, aby uczynić sobie pewne zwierzenia duchowe, wymienić nieco dowodów przywiązania. Lecz Teresa wiedziała dla Kogo przyszła do Karmelu.
Teresa wstaje, podchodzi blisko widowni i mówi bardzo zdecydowanie
Teresa – Nie, nie po, by żyć razem z siostrami wstąpiłam do Karmelu, ale dlatego jedynie, aby odpowiedzieć na wezwanie Jezusa, dlatego
zwraca się w stronę siedzącej Pauliny
Dobrze wiesz droga Matko Agnieszko, że wielką pociechą było dla mnie mieć wspólne zajęcie z Tobą i móc z bliska podziwiać Twoje cnoty, ale zbliżenie to było mi powodem cierpienia. Nie mogłam już, jak kiedyś, mówić Ci swobodnie o wszystkim, trzeba było zachować regułę, która nie pozwalała otworzyć duszy przed Tobą; wszak byłam w Karmelu, a nie w domu rodzinnym, pod ojcowskim dachem.
Teresa wraca na miejsce, gdzie pisała,
a Paulina (Matka Agnieszka) wychodzi.
ŚPIEW:
Żyjąc na ziemi cierpiałaś wiele,
Słodka ofiaro miłości.
Dziś Anioł Boży u stóp twych ściele,
kwiat nieskończonej radości.
W walkach miłości byłaś wytrwałą.
Krzyż był twą siłą, obroną.
Dziś Bóg Twe skonie ozdobił chwałą.
Sam stał się Twoją koroną.
Narrator – W Karmelu szybko zauważono dojrzałość duszy młodej zakonnicy, skoro powierzono jej nowicjat. W pracy z nowicjuszkami młoda „mistrzyni” wykazywała głębię ducha, wyrozumiałość i łagodność. Za cel stawia sobie formowanie głębokiej osobowości,
W której Bóg mógłby działać. Młoda „mistrzyni” doskonale wiedziała, że miłość jest darem z siebie wyrażającym się w dobrych uczynkach. Była przekonana, że postawa miłości decyduje o własnym i osobowym rozwoju człowieka, że to właśnie miłość tworzy wspólnotę osób i że jest najwyższą wartością prowadzącą do zjednoczenia z Bogiem.
Posłuchajmy jakie rady dawała swoim podopiecznym, formując ich sumienia.
Na scenę wchodzą nowicjuszki z robótkami do haftowania. Siadają przy stole. Haftują rozmawiając między sobą.
Nowicjuszka I – Zniechęcona byłam widokiem swoich niedoskonałości, wtedy siostra Teresa od Dzieciątka Jezus powiedziała mi: „Przypominasz mi malutkie dziecko, które zaczyna wstawać o własnych siłach, ale jeszcze nie umie chodzić. Chcąc wejść na piętro do mamy, podnosi nóżkę, by wejść na pierwszy stopień. Daremny trud! Upada za każdym razem, nie może zrobić ani kroku. Zgódź się być małym dzieckiem; pełniąc wszystkie cnoty. Ty podnoś tylko stale nóżkę, aby wejść na pierwszy stopień świętości. Nie uda ci się wejść nawet na niego, ale Pan Bóg wymaga od ciebie tylko dobrej woli. Wkrótce zwyciężony twymi daremnymi wysiłkami, zejdzie sam, weźmie cię na ramiona i uniesie na zawsze do swego Królestwa”.
Nowicjuszka II – Zapytałam siostrę Teresę, co to znaczy być małym?
„Być małym – powiedziała – to uznawać swoją nicość, to oczekiwać wszystkiego od Boga, jak małe dziecko oczekuje wszystkiego od swego ojca. Niczym się nie kłopotać ani nie gromadzić mienia”.
Nowicjuszka III – Powiedziałam do niej kiedyś:
Ty siostro Tereso jesteś doprawdy świętą ...
„Nie, nie jestem świętą – odpowiedziała – nie spełniałam nigdy czynów, jakich dokonywali święci: jestem maleńką duszyczką, którą Bóg napełnił łaskami
... W niebie zobaczysz, że mówię prawdę”. Ale byłaś zawsze wierną łaskom Bożym – prawda?
„Tak, od trzeciego roku życia nie odmówiłam niczego Panu Bogu. Ale nie mogę się tym przechwalać. Patrz, jak dzisiejszego wieczoru zachodzące słońce złoci wierzchołki drzew; podobnie moja dusza wydaje się wam cała błyszcząca i ozłocona, ponieważ jest wystawiona na promienie miłości. Gdyby Boskie Słońce nie przysłało Swego Ognia, natychmiast stałabym się ponurą i ciemną”.
Nowicjuszka IV – wiecie o tym, że bardzo często płakałam.
Widząc mnie kiedyś płaczącą, siostra Teresa upomniała mnie, bym nie miała zwyczaju okazywać zaraz na zewnątrz moich trosk, ponieważ nic tak nie zasępia życia Zgromadzenia, jak nierówność usposobienia.
To prawda – odpowiedziałam. Odtąd płakać będę tylko wobec Pana Boga.
Odpowiedziała mi żywo:
„Płakać wobec Boga! Nie rób tego! Więcej niż wobec ludzie powinnaś ukrywać swój smutek. Ten Dobry Mistrz ma tylko nasze klasztory, by rozweselić swe Serce; On przychodzi do nas, by odpocząć, by zapomnieć o bezustannych skargach swych przyjaciół ze świata, bo na ziemi, najczęściej zamiast uznawać wartość Krzyża, tylko się skarżą i płaczą, a ty miałabyś czynić, jak ogół śmiertelników? ... Po prostu, nie byłby to dowód bezinteresownej miłości. To my mamy pocieszać Jezusa, a nie Jezus nas”.
Narrator – W ciszy zakonnego życia młoda Karmelitanka, formując młode dusze
i serca, wciąż poszukiwała pełni swego powołania. Pewnego dnia wyznała:
Teresa – wstaje i zwracając się do widowni mówi:
Zrozumiałam, że Miłość zamyka w sobie wszystkie powołania, że miłość jest wszystkim, obejmuje wszystkie czasy i wszystkie miejsca ... jednym słowem – jest wieczna!
Zatem, uniesiona szałem radości, zawołałam: O Jezu, Miłości moja ... nareszcie znalazłam moje powołanie. MOIM POWOŁANIEM JEST MIŁOŚĆ! ... Tak znalazłam swoje miejsce w Kościele, a to miejsce mój Boże, Ty sam mi ofiarowałeś ... W Sercu Kościoła, mojej Matki będę Miłością ... .
W ten sposób będę wszystkim i moje marzenie zostanie spełnione!!!
Teresa siada razem z nowicjuszkami
Na tle cichej melodii następuje recytacja wiersza św. Teresy od Dzieciątka Jezus pt. „ŻYĆ MIŁOŚCIĄ”
„ŻYĆ MIŁOŚCIĄ”
W wieczór miłości, już bez przypowieści
Rzekł Jezus uczniom: „Ten kto mnie miłuje
i wszystko, co się w mej nauce mieści,
ochotnym sercem chować usiłuje,
Ten o od Ojca umiłowan będzie.
Ojciec wraz z Synem u niego zagości
I już na ziemi odpoczywać będzie
w wiecznej miłości”
Więc żyć miłością – to posiadać Ciebie,
O Jezu – Ojca Słowo wiekuiste,
I w Twej miłości zgubić całą siebie
I wchłaniać Ducha płomienie ogniste,
Bo kiedy Ciebie o Jezu miłuję,
Wtedy i Ojciec cały mi się daje,
Trójca Najświętsza w mej duszy się staje
Więźniem miłości.
Ach żyć miłością – to dawać bez miary,
Bo kto miłuje, w liczbach się nie gubi,
I nic za swoje nie żąda ofiary
Wiedząc, że miłość rachować nie lubi.
Lekko biec mogę, bo wszystko oddałam
Sercu Bożemu, co tryska słodkością
Jeden skarb tylko zatrzymałam
Żyję Miłością!
Wszystkie aktorki wychodzą na scenę i wspólnie śpiewają
ŚPIEW:
Ref. Tereso ukochana, Jezusa kwiecie Ty,
Daj niechaj niebios Pana, kochamy tak, jak Ty. 2x
Miłością dla Kościoła,
Ty chciałaś zawsze być.
Wskazałaś „małą drogę”,
By nią do Boga iść.
Ref. Tereso ukochana, Jezusa kwiecie Ty,
Daj niechaj niebios Pana, kochamy tak, jak Ty. 2x
Przyrzekłaś, że nas z nieba,
Obsypiesz deszczem róż;
Gdy łask nam tak potrzeba,
Nie zwlekaj dłużej już.
Ref. Tereso ukochana, Jezusa kwiecie Ty,
Daj niechaj niebios Pana, kochamy tak, jak Ty. 2x
Inscenizacja przygotowana przez uczennice i uczniów z Liceum Ekonomicznego przy Zespole Szkół Zawodowych nr 2 w Siedlcach, pod kierunkiem s. Teresy Nowotka.